środa, 4 stycznia 2017

Nienawiść prowadzi do tragedii


Włączamy telewizję – Ełk, przeglądamy wiadomości w internecie – Ełk. Cała Polska od kilku dni żyje tym, co wydarzyło się w sylwestrową noc w tym mazurskim mieście. Codziennie ktoś umiera, codziennie ktoś kogoś zabija, ale jeśli stroną pokrzywdzoną jest ''ktoś nasz'', a oprawcą ''ktoś inny'' to budzi to od razu wielkie obruszenie. Oczywiste jest również to, że w takiej sytuacji nie patrzymy na to, jakie były okoliczności. Niestety.

Oczywiście nie zamierzam bronić oskarżonego, gdyż odebranie komuś życia jest prawnie i moralnie zabronione oraz nieakceptowalne – od tego należy zacząć mój tekst. Próbuję natomiast postawić się w sytuacji tego człowieka, gdyż w tej sprawie okoliczności mają naprawdę ogromne znaczenie. W takim razie wyobraźmy sobie, że uciekamy ze swojej Ojczyzny, gdyż zmusza nas do tego niespokojna sytuacja i zagrożenie życia. Lądujemy w spokojnym kraju Europy środkowej, gdzie panuje pokój i w końcu możemy żyć spokojnie. Zabieramy się za ciężką pracę zamiast wyciągać rękę po różnego typu zasiłki. Uczciwie pracujemy, płacimy podatki na rzecz państwa oraz dostarczamy ludziom szybkie i smaczne posiłki. Mimo to oni wciąż nas zaczepiają i nazywają ''ciapatymi''. Nawet w autobusie czy na spacerze w parku patrzą się na nas jakby wyczekując, kiedy wyciągniemy AK 44 lub detonator. Jak byśmy się czuli w takiej sytuacji? Domniemam, że źle. Na domiar złego w sylwestrową noc, gdy pracujemy zamiast się bawić, przychodzą ''lokalni bohaterowie'' i robią tzw. ''trzodę''. Ubliżają, wrzucają petardy i na zwieńczenie swego żałosnego teatrzyku, jeden z nich przywłaszcza mienie naszego lokalu. Jak reagujemy? Każdy ma granice. My też.

Można mówić o tym, że to tylko dwie butelki napoju, czyli nic wielkiego. Jednak gdyby każdy wchodził sobie do lokalu i bezkarnie zabierał choćby butelkę, to właściciele musieliby serwować klientom do picia wyłącznie olej z frytkownicy. Ewentualnie wodę z kranu, choć sprytny potrafiłby ukraść i ją. Napoje te nie znalazły się przecież w lokalu znikąd, a właściciel musiał na nie zapracować. Jednak dla świętujących sylwestra ''patriotów'' ważniejszy od tego był odcień skóry oraz pochodzenie pracowników. Jeden z klientów, który feralnego wieczora był w ''Prince Kebab'' opisał na swoim profilu społecznościowym zachowanie klientów wobec sympatycznej obsługi, na kilka godzin przed tragedią. Teksty ''Dawaj k**wo to jedzenie, tylko nie pluj, bo ci tym mordę wysmaruję'' lub ''Ciapaku na kolana i pana'' zdecydowanie nie działają dobrze na atmosferę pracy oraz samopoczucie słuchającego. Prawdopodobnie to wszystko skumulowało się, gdy agresywni biesiadnicy prócz ataków słownych naruszyli mienie lokalu. Skończyło się to tragedią.

Rzeczą jasną jest to, że w żadnym wypadku nie można posuwać się do zabójstwa i oskarżony powinien zostać ukarany za swój niezgodny z prawem czyn. Jednak warto spojrzeć na całą sprawę z innego punktu widzenia i wyciągnąć z tej sytuacji wnioski. Sylwestrowa noc w Ełku zobrazowała nam, jak poważny mamy problem z ksenofobią i rasizmem. Obecnie trwa lament nad zamordowanym, którego niektórzy traktują wręcz jako bohatera narodowego, a tak naprawdę był zwykłym kryminalistą. Nie jest to moja subiektywna opinia, lecz fakt z jego akt, w których figurują groźby i rozboje. Prawdopodobnie dołączyłoby do nich przywłaszczenie mienia, lecz brawura Daniela R. doprowadziła do tego, że dziś wylądował dwa metry pod ziemią. Z własnej niewymuszonej winy. Niech jego przykład będzie lekcją dla tych, którzy patriotyzm wyznaczają pięściami i nienawiścią do ''innych''. Prawdziwi patrioci powinni zachowywać się tak, by przybyszom było w naszym kraju dobrze i by mieli jak najlepsze zdanie o jego mieszkańcach. Sytuacja ta pewnie niestety tylko pogłębi zły stosunek wobec ''innych'', ale mam nadzieję, że chociaż niektórych uświadomi, że nienawiść w każdej postaci prowadzi do tragedii.