Jeszcze
niedawno najmodniejsze w kraju nad Wisłą były spinnery czy
pluszaki z Biedronki. Obecnie w Polsce rodzi się jednak nowa moda,
która polega na manifestach samopodpalenia. Brzmi to niczym jakiś
powiew romantycznego werteryzmu, jednak w praktyce jest to jedynie
kolejne ekstremum maksimum głupoty oraz pokazanie jak poważny jest
problem zdrowia psychicznego.
Wszystko zaczęło się od pewnego ''polskiego chemika'', który 19
października postanowił w akcie desperacji podpalić się na Placu
Defilad w Warszawie. Oczywiście zdarzeniu temu towarzyszyła
podniosła atmosfera przepełniona miłością do Ojczyzny, a sam
nieboszczyk tuż przed swoim ''heroicznym czynem'' wygłosił
antyrządowe hasła, włączył jedną z piosenek o wolności oraz
rozrzucił kopie napisanego przez siebie manifestu. Brzmi jak akt z
romantycznego dramatu, lecz skończyło się jedynie na akcie zgonu.
Manifest polskiego chemika zawierał piętnaście punktów, w których
widniały powody, dla których protestuje przeciwko partii rządzącej.
Rozumiem, że działania rządzących mogły się panu chemikowi nie
podobać, gdyż sam mógłbym napisać po dwóch latach rządów
kilka takich manifestów. Jednakże forma protestu przez niego obrana
jest krótką mówiąc - głupotą. Wiele rzeczy może nam się nie
podobać w rządzących, lecz po co robić z siebie ofiarę
całopalną? Są inne formy protestowania niezadowolenia w mniej
inwazyjny sposób niż robienie z siebie żywej pochodni. Czy lekarze
rezydenci mają po kolei zapalać się niczym zapałki? Czy zamiast
światełek na choinkach mają wisieć nauczyciele, którzy stracili
pracę przez reformę edukacji? Zdecydowanie nie.
Bodźcem, który popchnął mnie do napisania tego tekstu jest
jednak dzisiejsze kolejne samopodpalenie pod sądem w Rzeszowie.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Gdy coś dzieję się raz, to
możemy przymknąć na to oko. Jednak gdy coś się powtarza, to
możemy nazwać to już recydywą i z niepokojem obserwować
kuriozalny trend. Jeszcze nie wiemy kim jest mężczyzna, który
podpalił się w Rzeszowie oraz co go do tego popchnęło. Możemy
spekulować, że również chodziło o zabarwienie polityczne, jednak
równie dobrze mógł przegrać sprawę o alimenty. Tego jeszcze nie
wiemy. Istotne jest natomiast to, że doszło do kolejnego aktu
samopodpalenia. Chemik z Warszawy pokazał narodowi polskiemu, że
można swoje problemy manifestować poprzez kuriozalne akty. Boję
się, że może to posunąć innych ludzi ogarniętych stanami
depresyjnymi do podobnych czynów. Tak stało się właśnie w
Rzeszowie.
Obie sytuacje pokazują nam jak poważny jest obecnie problem
zdrowia psychicznego. Ludzie coraz częściej popadają w stany
depresyjne oraz posuwają się do ostatecznych kroków. W tej chwili
jesteśmy świadkami tego, że do popularnych metod samobójstwa
dołączyło również samopodpalenie. Musimy pamiętać, że o
każdym swoim problemie należy rozmawiać. Jeśli rozmowa z bliskimi
nie pomaga, to trzeba pamiętać o tym, że psychiatrzy to lekarze, a
depresja to bardzo poważna choroba. Nie możemy doprowadzać do
sytuacji, w których niezadowolenie społeczne będzie bodźcem do
krwawych aktów. Oczywiście możemy manifestować swoje
niezadowolenie w różnorakie sposoby. Nie podoba Ci się coś?
Wykrzycz to! Jesteś niezadowolony z obecnej sytuacji politycznej?
Idź na demonstrację! Chcesz by ta sytuacja się zmieniła? Idź na
wybory, zamiast spluwać jadem w kierunku urny wyborczej! Chcesz
manifestować ? Nie krzywdź przy okazji innych, ale również
siebie! Chcesz zmienić świat? Musisz zacząć od siebie!
Listopad to miesiąc zadumy nad naszym życiem. Czas, w którym
śmierć wydaje się szczególnie bliska i myślimy o niej więcej
niż w innych miesiącach. Nie zapełniajmy swoimi problemami
kolejnych kwater na cmentarzach. Wyrzućmy je z siebie, nim one
zakopią nas dwa metry pod ziemią. Każda sytuacja ma rozwiązanie,
a samobójstwo nie jest wyjściem. Nie ofiarujmy życia za swoje
problemy, nie róbmy z siebie żywych pochodni. Żyjmy tak, by w
listopadzie płonęły jedynie znicze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz