Nie
przestaje kręcić się karuzela absurdu wokół Krajowego Festiwalu
Piosenki Polskiej w Opolu, a raczej w szczerym polu, gdyż dziś nie
wiemy nawet, gdzie festiwal się odbędzie. Zaczęło się od
''wykluczenia'' jednej z gwiazd, a skończyło się na bojkocie,
farmazonach i zmianie najważniejszego polskiego festiwalu w
polityczną szopkę. Wina leży oczywiście po obu stronach.
Wszystko zaczęło się od zablokowania występu Kayah w koncercie z
okazji jubileuszu Maryli Rodowicz przez Telewizję Polską oraz
usunięcie z festiwalu zespołu Dr Misio. Decyzja włodarzy TVP
wywołała niemałe poruszenie w środowisku artystycznym, które
zamieniło się w bojkot. Zaczęło się od Kasi Nosowskiej, która
jako pierwsza poinformowała, że w tym roku w Opolu się nie pojawi.
Później dołączyły do niej takie gwiazdy polskiej sceny muzycznej
jak Michał Szpak, Andrzej Piaseczny czy Margaret. Również w geście
protestu, z prowadzenia koncertów zrezygnowała Tatiana Okupnik oraz
znany z komentowania Eurowizji Artur Orzech, a dołączył do nich
reżyser spektakli Konrad Smuga. W pewnym momencie przeglądając
Facebooka, miałem zasypaną całą tablicę rezygnacjami kolejnych
gwiazd. Po co? Skończyło się na tym, że sfrustrowany prezydent
Opola zerwał umowę z TVP i okazało się, że pierwszy raz od 1963
roku festiwal nie odbędzie się w tym mieście.
Oczywiście nie powinna mieć miejsca sytuacja, że telewizja
publiczna blokuje występ jakiegokolwiek zaproszonego artysty. Jest
to incydent niedopuszczalny w demokratycznym państwie, przejaw
reżimu i cenzury. Czym zawiniła sobie Kayah? Tym, że występuje na
marszach KOD-u? W takim razie może powinniśmy zdjąć z anteny
serial Rodzinka.pl, gdyż przecież Tomasz Karolak angażował się w
komitecie wyborczym Bronisława Komorowskiego? Paranoja. Taka
sytuacja nie powinna mieć miejsca, gdyż każdy artysta ma prawo do
wolności słowa i własnych przekonań. Znaczy tak myślałem, bo
widocznie w telewizji publicznej jest inaczej.
Wina leży także po stronie artystów. Rozumiem solidarność z
Kayah i bojkot w ważnej sprawie, lecz nie kosztem najważniejszego
festiwalu w naszym kraju. Mogła zrezygnować Kasia Nosowska, mógł
zrezygnować ktoś jeszcze w geście protestu, ale niepotrzebnie
nakręcono całą medialną szopkę. Zaczęli rezygnować wykonawcy,
który nawet nie byli brani pod uwagę przy organizacji festiwalu...
Oczywiście nie ma to jak wybić się z cienia podczas afery w
''szołbiznesie''. Niestety kosztem tego jest to, że pierwszy raz od
1983 roku festiwal nie odbędzie się w Opolu. Tak, to właśnie w
czasie stanu wojennego festiwal się nie odbywał... Świadczy to
oczywiście wiele o obecnej sytuacji i reżimowym podejściu
telewizji zarządzanej przez Jacka Kurskiego. Jednak artyści nie
powinni uprawiać polityki, lecz powinni stanąć ponad podziałami i
pokazać, że muzyka ma większą wartość niż systemowe gierki.
Wspaniałe show w Opolu byłoby lepszym ''pstryczkiem w nos'' dla TVP
niż odpuszczenie i zniszczenie pięknej tradycji festiwalu w
Amfiteatrze 1000-lecia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz