W maju
woda zabrała ze sobą ponad sześćdziesiąt istnień. Oczywiście
jednym z głównych powodów tego śmiertelnego żniwa jest alkohol,
ale najpoważniejszym zagrożeniem jest po prostu brak wyobraźni.
Mimo ciągłych informacji dotyczących kolejnych utonięć, ludzie
pchają się do wody niczym komary do światła. Kończy się to
niestety tragicznie.
Nasze
ciała nie są nieśmiertelne
Wystarczy
włączyć pierwszą lepszą stację informacyjną, a na pasku
znajdziemy wzmiankę o kolejnym utonięciu. Wystarczy włączyć
radio, by posłuchać o tym, jak morze ''zabrało'' kolejną duszę.
Jednak mam wrażenie, że ludzie wpuszczają taką informację jednym
uchem, a wypuszczają drugim, skupiając się na reklamie środka
piorącego, zamiast na swoim życiu. Taka postawa jest związana z
tym, że duża część społeczeństwa nie jest świadoma kruchości
swojego życia. Wiążę się to z pewnym poczuciem nieśmiertelności
naszego ciała, co oczywiście jest tylko pozorem. Jak to możemy
sobie pozwolić na śmierć, skoro rachunki jeszcze nieopłacone,
deadline projektu w pracy się zbliża i za dwa tygodnie mundial w
Rosji? No właśnie możemy. W takim razie siedź na plaży bez
wchodzenia do morza, skoro nie chcesz oglądać mistrzostw z sektora
niebo. Leż i się opalaj, bo zawsze lepiej mieć piasek w majtkach
niż pogrzeb za trzy dni.
Przełom
maja i czerwca to nie pora na kąpiele
Boże Ciało – ostatni dzień maja, tłumy w Parku Reagana
zwiastują oblężenie plaży Brzeźno. Dochodzę na molo, a tam
setki osób pluskają się w wodzie. Grymas zniesmaczenia na mojej
twarzy nie był wywołany tym, że jeszcze niedawno hektolitry
ścieków wpływały kilka kilometrów dalej, ale tym, że ci ludzie
znajdują się w wodzie, mimo iż na plaży nie ma choćby jednego
ratownika. Dodatkowo duże grono fanów zyskało skakanie do wody z
molo, a każdy skok był nagradzany żwawym aplauzem zgromadzonej
publiczności. Wśród korzystających z uroków Bałtyku, mnóstwo
dzieci, które z aprobatą rodziców pływają, skaczą do wody i
wesoło szaleją. Generalnie igranie ze śmiercią pod płaszczykiem
wszechobecnej sielanki dnia wolnego. Nikt nie pamięta o tym, że
ratownicy na plażach pojawiają się dopiero w lipcu, ewentualnie w
połowie czerwca. Duża część tych osób pamięta natomiast o
piwku na odwagę, czy o tym, że barierki blokujące wejście na
zamkniętą część molo da się przeskoczyć. Hulaj dusza, piekła
nie ma.
Mniej
alkoholu i brawury
Co zrobić, by zatrzymać tę karuzelę śmierci? Po pierwsze - mniej
alkoholu. Jeśli już nie wyobrażasz sobie dnia na plaży bez
''browarka'', to zostań na brzegu i pij do woli. Skoro po alkoholu
mamy problemy z chodzeniem prosto, to wyobraź sobie, co będzie, gdy
dodamy do tego falowanie i miękki piasek. Pamiętaj, że stare
ludowe porzekadło mówi, że pijany człowiek potrafi się utopić
choćby w łyżeczce wody. Czym jest łyżeczka wody przy morzu? Tym
co godzina przy wieczności. Po drugie – mniej brawury. Nie jesteś
superbohaterem, Twoje ciało jest śmiertelne. Nie ma nic
imponującego w skoku z molo do wody. Uwierz, że wzbudzi to więcej
jęków zażenowania niż zachwytu. Dopłyniesz dalej niż reszta
plażowiczów? Nic szczególnego, rok temu nasz rodak przepłynął
Bałtyk wpław. Będziesz imponował zdolnościami pływackimi po
kilku piwach? Super, znajomi na stypie też wezmą kilka głębszych
ku Twojej pamięci (i głupocie). Będziesz nowoczesnym, wyluzowanym
rodzicem i wpuścisz dziecko do morza, mimo nieobecności ratowników?
Nie płacz później przed kamerami, że Bałtyk zabrał Ci dziecko.
Sam je oddałeś.
Więcej
wyobraźni
Już wiemy, czego na plażach robić nie można. W takim razie, co
należy robić, by okrutne statystyki malały? Przede wszystkim
należy użyć więcej wyobraźni. Gdyby ludzie z niej korzystali, to
byśmy mieli mniej utonięć, ale także mniej wypadków drogowych
itp. Pomyśl o tym, co usłyszałeś w radiu czy zobaczyłeś w
telewizji i wyobraź sobie, co może stać się, gdy wejdziesz do
morza, mimo że ''przez słońce te kilka piwek Cię już porobiło''.
Włos się zjeżył na karku? O to chodzi. Musimy wyobrażać sobie
różne scenariusze naszego postępowania, a na pewno wiele głupich
pomysłów zostanie pomyślnie zweryfikowanych przez nasz rozum.
Pamiętaj też o innych. Twój skok z molo i niefortunny upadek może
pozbawić kogoś matki, ojca, syna, córki, brata, siostry itp.
Wszyscy mamy bliskie osoby, swoje życie, plany, marzenia i cele. Nie
pozwólmy, by przez głupi impuls, nasze istnienie rozkładało się
w wodach Bałtyku niczym ścieki z Motławy. Nie pozwólmy, by do wód
Bałtyku dolały się łzy naszych bliskich. Lepiej utopić smutki w
szklance wódki, niż swoje życie w Bałtyku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz