Pandemia
wirusa SARS-Cov-2 i wywołana przez nią choroba COVID-19 są powodem
fali strachu, która zalała już niemal cały świat. Gdy już
będzie po wszystkim, to na szczęście odpływ tej fali obnaży
zrujnowane „zamki z piasku” w postaci pseudonaukowych teorii.
Jednym z najbardziej szkodliwych dla społeczeństwa „producentów”
takich teorii jest rozrastający się ruch antyszczepionkowy, który
(mam nadzieję) otrzymuje właśnie lekcje pokory, gdyż na własne
oczy może oglądać „wersję demo” świata bez szczepionek.
Nie
ma szczepionki, więc nie ma problemu?
Obecnie można zauważyć, że chętnie wypowiadający
się liderzy antyszczepionkowi nabrali wody w usta. Oczywiście poza
ten schemat wyszedł znany „znachor”, który polecił swoim
„pacjentom” wstrzykiwanie środka żrącego w żyłę, w celu
uchronienia się przed wirusem. Na szczęście jego „terapia”
spotkała się z błyskawicznym i zdecydowanym sprzeciwem, a
bulwersujący filmik zniknął z sieci. Niestety takie działania nie
uchronią jego wyznawców, którzy nadal plują na lekarzy i będą
aplikować sobie „lewoskrętną witaminę C”, która właściwości
lecznicze ma podobne do denaturatu. Pomijając „znachora” reszta
liderów ruchów antyszczepionkowych nabrała wody w usta i mam
nadzieję, że jest to spowodowane tym, że obecny kryzys czegoś ich
w końcu uczy. Gorzej będzie jeśli okaże się, że wykorzystują
ten czas, by przygotować się jeszcze lepiej na walkę ze
szczepionką, nad którą pracują naukowcy. W końcu póki nie ma
szczepionki, to tak naprawdę nie ma dla nich problemu. Ostatnio
polska liderka tego ruchu ostrzegła swoich „wiernych” przed tym,
że nie ma szans na szybkie stworzenie bezpiecznej szczepionki i
powołała się na przekręcone słowa znanego amerykańskiego
pediatry... który od lat walczy z podobnymi ruchami. Cóż – każdy
orze jak może i sytuacja pokazuje nam, że w przypadku prawdziwego
zagrożenia, ruchy antyszczepionkowe nie mają żadnych
merytorycznych argumentów. Jednak ich „wyznawcy” coraz częściej
wypowiadają się w komentarzach pod artykułami związanymi z
wirusem i osiągają kolejne extremum absurdum. Ostatnio natknąłem
się na komentarz „oświeconego człowieka”, który oznajmił
ludziom, że obecna pandemia swój początek ma … w zamachu na
World Trade Center, w 2001 roku. Facet ten wyjaśnił, że od tego
czasu wirus był rozprowadzany z samolotów (chemtrails) i
uruchomienie sieci 5G spowodowało jego „aktywację”. Po
przeczytaniu tego komentarza byłem w takim szoku, że przez chwilę
nie wiedziałem jak się nazywam. Niestety ci ludzie piszą takie
rzeczy całkowicie na serio i wierzą w nie, gdyż ich mózgi są
konsekwentnie pranie przez różne pseudomedyczne ruchy. Masakra.
„Antymedycy”
są w tej chwili większym zagrożeniem niż wirus
Wszyscy przeciwnicy medycyny, tworzący wszelakie teorie
spiskowe są w tej chwili większym zagrożeniem niż wirus
SARS-Cov-2 i mówię to w pełni świadomie. Dlaczego? Wyobraźmy
sobie taką osobę, która wierzy w pseudoteorie i widzi w tej
pandemii wielki spisek. Osoba ta nie będzie przejmowała się
zagrożeniem i w konsekwencji tego nie będzie przestrzegała
kwarantanny społecznej czy innych środków bezpieczeństwa. Osoba
ta wyjdzie z domu i przypadkowo może zarazić się od osoby, która
jest nosicielem SARS-Cov-2, ale jeszcze o tym nie wie. Osoba ta wróci
zarażona do domu, w którym zarazi resztę członków gospodarstwa
medycznego. O takich zarażeniach nawet się nie dowiemy, gdyż osoby
te nie zgłoszą się po pomoc do tych „okropnych” lekarzy i
wszelkie objawy będą leczyć za pomocą porad różnych
szarlatanów. Osoby te to chodzące bomby biologiczne i nasze
działania mogą nie przynieść skutków przez to, że w naszym
społeczeństwie funkcjonują takie jednostki. Można powiedzieć, że
osoba ta poniesie konsekwencje swojej głupoty czy nazwać to
selekcją naturalną, ale musimy pamiętać o tym, że takie osoby
pociągną za sobą kolejne niepotrzebne ofiary. Często w takich
antyszczepionkowych rodzinach są osoby, które nie chcą w tym tkwić
oraz niewinne dzieci, które są wystawiane na śmierć przez swoich
własnych rodziców. Zatrważające.
Pandemia
może mieć też pozytywne skutki
Jednak cała ta pandemia będzie niosła ze sobą także
pozytywne skutki społeczne. Jednym z nich będzie na pewno wzrost
zaufania i szacunku do służby zdrowia, której pracownicy obecnie
ryzykują życie w walce z wirusem. Ci ludzie codziennie wychodzą do
pracy i tak naprawdę nie wiedzą, czy tego dnia wrócą do rodziny.
Sytuacja jest tak dynamiczna, że z godziny na godzinę są zamykane
kolejne oddziały, kolejni pracownicy zostają objęci kwarantanną,
kolejni medycy dowiadują się o pozytywnym wyniku swoich testów na
obecność wirusa i znajdują się w śmiertelnym zagrożeniu.
Dlatego mam nadzieję, że po tej całej sytuacji społeczeństwo
zmieni swój stosunek do lekarzy, pielęgniarek, ratowników
medycznych i innych pracowników służby zdrowia, którzy obecnie są
na pierwszej linii frontu walki z COVID-19. Mam również nadzieję,
że osoby z ruchów antyczepionkowych zobaczą, że lekarze nie są
bezwzględnymi współpracownikami firm farmaceutycznych, a w
szpitalach nie zadzieje się im krzywda. Liczę na odwrót tych ludzi
od środowisk piorących im mózgi i zaufanie prawdziwej służbie
zdrowia. Niech tak się stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz